Mówią że co Cię nie zabije to Cię wzmocni. No to chyba mnie zabije. Nadal jesteśmy w szpitalu. Ze mną jest źle. W skutek "wspaniałego" porodu mam powikłania. W brzuchu jest wylew. Nie mają pewności czy to krwiak. Antybiotyki póki co - Metronidazol i Gentamecyna w ilościach ogromnych kroplówkami a teraz strzykawką do wenflonu bo żyły mi stają i kroplówki przestają płynąć Nie będą mieli mi gdzie wbić wenflonu (chyba, że na nodze) jak to ostatnie miejsce padnie. Jest beznadziejnie i tak czekam aż wróci na dyżur moja lekarka. Mam nadzieję, że będzie jutro - czekam już 2 dni.
Chcemy wszyscy do domu. Jest z nami Tygrys, mieszkamy w sali rodzinnej i opiekuje się nami. Oboje mamy już bardzo dość tego wszystkiego. Ja nie miewam już normalnych snów tylko same okropne koszmary, a Tygrys stracił apetyt. Ja w ogóle nie mam ochoty jeść po chemii jaką we mnie ładują. Wzrastają we mnie rozmaite lęki i jest mi psychicznie coraz gorzej. Dobrze, że mała jest słodka, bo jej obecność uświadamia nam że to ma sens.
JA CHCĘ DO DOMU!!!
Mam nadzieję, że sytuacja szybko się wyjaśni i zaczną robić coś konkretnego! Ehh... że też akurat Tobie się to przytrafiło. Jestem z Tobą, pamiętaj :*
OdpowiedzUsuńBasiu!!
OdpowiedzUsuńDasz radę, tyle już wytrzymałaś to i teraz wszystko się poprawi. trzymam kciuki:*