Nasz miluszek ma już 2,5 miesiąca. Urosła niewyobrażalnie!!Jest najwspanialszym dzieckiem na ziemi. Śpi dużo, w nocy potrafi spać 10 godzin bez przerwy. Nie znamy więc męki wielu rodziców. Może to efekt tego , że jest na sztucznym mleku. Zwyczajnie się najada:) Nie będę streszczała ostatnich miesięcy bo nie dam rady. Z dnia dzisiejszego mogę napisać, że pobieranie krwi u takiego maluszka to straszne przeżycie. Dla niej, a i dla rodziców. Ja się dziś popłakałam - pielęgniarka wbiła wenflon i grzebała tam w środku w poszukiwani żyły. Ania okropnie płakała i krzyczała z rozpaczy. Serce we mnie pękało.. Jutro wyruszamy na basen na 1 zajęcia z trenerem. Jednak to nie będzie jej pierwsze doświadczenie z większą ilością wody niż w wanience. Byliśmy w Tatrach i tam zaliczyła z nami kilka basenów termalnych. Pierwsze doświadczenie było bardzo ciekawe. W ciepłej wodzie Ania chciała iść spać, a nieco chłodniejszą chciała pić. Słodko wystawiała jęzorek:) Zobaczymy jak nam pójdzie z terenem - już się doczekać nie mogę. Basen jest ozonowany i dzięki temu są tam zajęcia dla takich maluszków.
Mała jest mała (co widać na zdjęciu obok), mądra, gaworzy, w dzień nie śpi i spędza ze mną wesoło czas. Zaskakujący jest fakt, że w zasadzie nie płacze. Jest otwarta na gości, lubi podróże i nie przeszkadzają jej zmiany. Spokojnie możemy iść do znajomych an wieczór i siedzieć u nich do 1 w nocy. Nas też znajomi chętnie odwiedzają, ostatnio Tom przez pół nocy Tygrys grał z kumplem na playaku. Takie zwykłe rzeczy pozostały - pikniki/grille ze znajomymi, spontaniczne wypady, czy wieczory filmowe.
KOBIECA STRONA
Teraz coś o mnie, bo pomimo, że jestem matką to pozostaję 100% kobietą. Jak to jest po ciąży? O ciało muszę walczyć. Póki co liniowo chudnę i pozbywam się nadmiaru mnie:) Ponieważ nie karmię piersią to kilogramy lecą wolniej, ale moje piersi pozostają na miejscu. Staram się łapać chwile by wyjść na rower, z Aneczką mam dużo ruchu i chodzimy na długie spacery. Powoli coraz łatwiej mi akceptować odbicie w lustrze - zaczynam w nim widzieć dawną siebie. Jeśli chodzi o inne sprawy to ze zdrowiem nadal jest beznadziejnie, aż nie chce mi się o tym pisać. Natomiast pozytywnie zaskoczyły mnie kwestie intymności. Najotwarciej mówiąc - seks nadal jest super! Nie mam efektu jak koleżanki typu "igła w wiadrze", ale może to dlatego, że Ania finalnie urodziła się cesarskim cięciem. Tak czy inaczej każda sytuacja ma swoje plusy. Ja staram się cieszyć każdym dniem. Szczęście tak jak miłość jest teraz inna - pełniejsza i doskonalsza.
Mówią że co Cię nie zabije to Cię wzmocni. No to chyba mnie zabije. Nadal jesteśmy w szpitalu. Ze mną jest źle. W skutek "wspaniałego" porodu mam powikłania. W brzuchu jest wylew. Nie mają pewności czy to krwiak. Antybiotyki póki co - Metronidazol i Gentamecyna w ilościach ogromnych kroplówkami a teraz strzykawką do wenflonu bo żyły mi stają i kroplówki przestają płynąć Nie będą mieli mi gdzie wbić wenflonu (chyba, że na nodze) jak to ostatnie miejsce padnie. Jest beznadziejnie i tak czekam aż wróci na dyżur moja lekarka. Mam nadzieję, że będzie jutro - czekam już 2 dni.
Chcemy wszyscy do domu. Jest z nami Tygrys, mieszkamy w sali rodzinnej i opiekuje się nami. Oboje mamy już bardzo dość tego wszystkiego. Ja nie miewam już normalnych snów tylko same okropne koszmary, a Tygrys stracił apetyt. Ja w ogóle nie mam ochoty jeść po chemii jaką we mnie ładują. Wzrastają we mnie rozmaite lęki i jest mi psychicznie coraz gorzej. Dobrze, że mała jest słodka, bo jej obecność uświadamia nam że to ma sens.
JA CHCĘ DO DOMU!!!
Czyli kilka chwil wolności. Jestem w szpitalu od środy. Po stwierdzeniu za małej ilości wód na usg i łożyska w fazie 3 wylądowałam na patologii ciąży. Brzmi strasznie i jest straszne. Zacznę od tego co przyjemne - czyli chwili wolności.
Gdy dziś udało się zdobyć decyzję lekarzy o tym, że jutro podadzą mi oksytocynę, postanowiłam zwiać. Pojechaliśmy z Tygrysem do domu. Karo go pięknie sprzątnęła, kot dziwnie na mnie patrzył - a ja zanurzyłam się w wannie pełnej ciepłej wody z pianką. Zjadłam pyszne mandarynki i kiwi, oraz rogaliki francuskie prosto z piekarnika od męża.. Znów przez chwilę byłam szczęśliwa i wolna :) Szaleństwo na uwięzi! Jak ucieczka z więzienia:)
A co ja tu robię? Indukują mi poród - czyli starają się go chemicznie wywołać. Zaczęli od żelu o nazwie Peridil. Byłam na sali z jeszcze jedną dziewczyną. Jej też to podali to coś i zadziałało - na mnie nie. Więcej nie będę póki co opisywała. Jutro oksytocyna. Boję się..
To dobranoc!!!
Dziecko się oczywiście nie urodziło. Wychowanie prenatalne nie działa, ani prośbą, ani groźbą..;/ Dziś na KTG widziałam taką co się przebierała i zostawała rodzić (szczęściara) i taką co w 33 tyg miała skurcze..Ania się owszem rusza, momentami dużo i boleśnie, ale to wszystko..W związku z tym spędziłam miły dzień z mężem. Wycieczka do Świata dziecka gdzie kupiliśmy kilka drobiazgów. sprawiła mi wiele radości. Jutro przedstawię Wam pająka dla Anki :) Byliśmy też w kinie Praha na filmie Układ Zamknięty. Wciąż jestem pod silnym wrażeniem tego filmu. Jest naprawdę dobry. Odnośnie polskiego kina to wczoraj Tygrys uraczył mnie pierwszą częścią Samych Swoich i teraz już wiem skąd tekst "a taki ładny był - amerykański" :) W kinie wszyscy dziwnie patrzyli na mnie - taka kulka? co ona tu robi? :) A właśnie że będę żyła! Bo inaczej od tego czekania oszaleję!!! Wykąpaliśmy wczoraj futrzaka i jest teraz bardzo milutki. Pozostaje zwykła codzienność i czekanie. W nocy nie śpię - potem o 6 nad ranem się kładę. Dobrze że do jakiejś 3 Tygrys dotrzymuje mi towarzystwa. Z plusów jeszcze info że nasza Mazda będzie do odbioru w środę!! Jeszcze zabezpieczenia i pewnie od czwartku ze skody przesiadamy się do naszej Madzi..aha - jeśli do 14.04 nie urodzę to szpital. Zatem jeszcze tydzień..
Kulkostan trwa, a wraz z nim z dnia na dzień jest gorzej. Fajne były tylko święta - spędziłam je z Tygrysem w łóżku śpiąc do 15 a potem oglądając filmy do 2 w nocy. Im dłużej z nim jestem tym bardziej podobają mi się filmy w jego stylu, np. Władza Absolutna lub Pan życia i śmierci. Nie są to pewnie miłe relaksujące filmy, ale lubię takie coraz bardziej. Teraz bardzo doceniam nasze domowe kino - rzutnik i ekran. Gdy jest się więźniem 4 ścian, to jest to wspaniałe. Cieszę się że Tygrys nam to zrobił podczas remontu. Ogólnie doceniam teraz praktyczność i wyposażenie domu.
Dziś jest 04.04 - na dziś mam termin porodu i póki co nic. Znów pojedziemy na KTG..Nienawidzę już siebie, tego jak wyglądam i funkcjonuję. Niedobrze mi od własnego odbicia w lustrze. Ostoją normalności znów jest Tygrys, czasem myślę że to mistrz kłamstwa. To dla mnie wręcz nierealne, że mogę mu się taka podobać. Poza byciem kurą domową, posiłki dla męża, sprzątanie czy prasowanie mu koszuli, pozostaje mi Soutache. Sprzedałam w sumie 4 pary kolczyków:) Teraz kolejne 4 rzeczy robię na zamówienie - no i ofc dużo oddałam najbliższym. Cieszy mnie to niezmiernie, że komuś się podoba to co robię. Jeśli nadal tak będzie to może zacznę sprzedawać w sklepach tego typu moją biżuterię. Fantastycznie jest tworzyć coś własnego - niepowtarzalnego.
W weekend są wykłady, jutro super artystyczne zajęcia - iść czy nie? Oto jest pytanie..
Zagadka rozwiązana! Mój Tygrys to kłamca/polityk/wymigiwacz!!! Przydreptał dziś listonosz i przyniósł coś od policji do mego męża. Podpisałam i czym prędzej otworzyłam kopertę..a tam info o sprawie - Mazda 6 wcale się nie popsuła bo tak, czy jak mój mężulek zgrabnie się wymigiwał "no nie wiem" - to było włamanie! Ktoś ich spłoszył. A ten podły typek mi nic nie powiedział bo.."nie chciał mnie denerwować". Madzia czeka na naprawę zamka, a dalej jedzie prosto do Jaksy, gdzie zamontują jej miśka i coś jeszcze. Tygrys już wszystko ogarnął - tylko jakoś uszło jego uwadze by mi powiedzieć!!!! Zamorduję go jak wróci do domu :P Co lepsze - piszę do Darii by podzielić się odkryciem i co? Ona również wiedziała! Ciężarówek nie wolno denerwować - też coś..podłość!!! Te małpy zeszły wtedy razem na dół - przy Madzi była już policja, ktoś wezwał..Karo i Gajo też wiedzieli..Wszyscy tylko nie ja.. Małpy!!! Urodzę i im nie powiem:P
To poczytajmy coś optymistycznego, np. tu lub tu ;/ Łapy precz o mojej Madzi!!! Od kiedy tylko mamy te małą śliczność (no dobra - nie małą) to ciągle coś się dzieje, Targówek to głupia dzielnica. Miło czytać: "Jeśli chodzi o niebezpieczne okolice to w 2010 roku przodowała Praga Północ, Białołęka i Targówek (892 kradzieże)." eh.. W dodatku zero szans by dostać się na strzeżony parking, bo tu nie wykupujesz miejsca, tylko spółdzielcze zasady jak w PRL działają ;/
No dobrze, to teraz coś optymistyczniejszego. Jako testerka Streetcom dostałam na tydzień ekspres do kawy Nespresso z zapasem naboi. Fajnie:) Kawa pyszna - tak wiem, nie wolno ciężarówkom, ale ja już jestem na końcówce - więc będę się pobudzać i rozkoszować smakiem:) Poza tym dziś musimy oddać autko zastępcze, na szczęście teściu (Tata Tygrysa), właśnie ciśnie na Warszawe swoją Skodą i ją nam pożyczy. To bardzo miłe z jego strony. Tygrys miał po nią jechać na wschód - a tu rano tel, że sam przywiezie. Miłe.
A Anna Maria - siedzi wrednie jak siedziała i kopie. Wystawia te swoje nogi i Tygrys ma zabawę - skrobie ją po wypchniętych piętkach. Głowa ofc na 40 tydzień, a reszta na 37, waży około 3250 gram. Szyjka macicy krótka i rozpulchniona. Oznacza to organizm gotowy do porodu - ale skurczy jakoś brak. Wczoraj była pełnia, miałam kilka skurczy - już się nakreciłam i co? NIC! Eh...tik-tak..
Fałszywy alarm mamy za sobą. Ania kopała, pewnie miała czkawkę, ale pojechaliśmy na Madalińskiego sprawdzić czy wszystko ok. Oczywiście było ok, a takich jak ja trochę tam było - tylko śmiałyśmy się do siebie. Obsługa bardzo miła, ładny szpital - niebo a ziemia w porównaniu do Karowej. Tygrys dzielnie znosi weekend ze swoją ciężarówką i pomaga mi doprowadzać dom do perfekcji. Gdy myłam okna to płyny na nich w moment zamarzały. Ogólnie robię co mogę by urodzić, chodzę po schodach na 7 piętro - nawet się przewróciłam na lodzie i nic;/ Na jutro planuję wystawianie aukcji na allegro gdyż postanowiliśmy pozbyć się zbędnych rzeczy z domu. Pozbywam się wszystkiego z domu co nie jest potrzebne. Komuś innemu może się przydadzą. W domku jest tak jak jeszcze nigdy nie było czysto i przyjemnie. Od sufitu do podłogi wyszorowane - od karniszy po wepchnięte rzeczy pod komody przez kota:)
Miły wieczór na filmie Django poprawił mi humor. Sam film polecam zarówno za treść jak i muzykę. Brutalny ale fajny - co prawda małej się nie podobał i kopała. Dziś Tygrys obudził mnie śniadaniem, to miły weekend, choć pracowity. Chwilowo jesteśmy perfekcyjną rodzinką - zamiast wozić się gdzieś po świcie i włóczyć, przygotowujemy dom i wijemy gniazdo. Hahaha - kto by pomyślał. Dwoje brudasów nagle nauczyło się gotować i sprzątać. Dla Tygrysa to absolutna nowość - bo on nigdy nie sprzątał, pranie robił gdy już nie miał się w co ubrać, nigdy niczego nie wyrzucał i nie układał. Ja może czasem się motywowałam i ogólnie ogarniałam - ale takiego stadium czystości i porządku nigdy nie przechodziłam. Także "Aniowa" rewolucja - całkiem przyjemna.
Teraz tylko tik-tak - Anka wyłaź bo w święta nie ma naszej położnej, a samochód zastępczy mamy tylko do czwartku. Więc jeśli do czwartku się nie zbierzesz do wypakowania to wkurzysz mamusię!!! A z Madzią musimy poczekać - zrobią nam centralny zamek z ubezpieczenia (to dobrze bo to minimum 1700 zł), ale musimy czekać - procedury. Eh.. Jedno jest pewne - Tygrys umie wybrać ubezpieczenie w takim pakiecie, że mam full wypas. Za pełne zapłaciliśmy 1700 zł na rok, a teraz samo autko zastępcze to 115 zł dziennie (tydzień 805 zł), lawetowanie dwa razy (minimum 200 zł) + wymiana zamka (nie znamy jeszcze pełnego kosztu) to około 3 kawałeczków. Dopiero 1 miesiąc ubezpieczenia, także ku chwale Tygrysa i stracie PZU - jest super. Chyba nie było roku by nasze świadczenia od ubezpieczyciela nie przewyższyły tego ile im zapłaciliśmy. Także kochaj męża swego bo mogłaś mieć głupszego. :)
Bo nudno być nie może. Wczoraj pobiegałam sobie za autobusami załatwiając różne sprawy - co zaowocowało potwornym bólem brzucha i skurczami wieczorem. Niespana noc. A dziś? Od rana mnie nosiło - jak nakręcona wściekła osa sprzątałam dom, wycierałam kurze, myłam podłogi na kolanach i porządkowałam co się dało. Tygrysowi wyrwałam miskę z niedojedzonymi płatkami śniadaniowymi bo tez uznałam, że trzeba ją sprzątnąć. Byłam nieznośna. Po długiej popołudniowej drzemce bóle i napięcie minęło. Wpadła Daria z pysznymi żelkami. Jupi! Ale nie mogło być pięknie. Tygrys po powrocie postanowił skoczyć do OBI po nową świetlówkę do jednego z akwariów. I tak rozwiązał się worek..Zadzwonił, że stoi pod blokiem bo centralny zamek w Madzi padł. Czeka na assistance. Madzia do serwisu, a dla nas autko zastępcze. Oznacza to nie mniej nie więcej - tylko to że mogę jednak nie Mazdą jechać do porodu. Dali nam Hyundaia i30. Nie wiem jeszcze co to za zwierzę, ale ja chcę moją Madzię!!! Jakby tego było mało o 23.30 Tygrys zadzwonił znów, że już jechał do domku tym autkiem gdy ktoś potrącił żula i zbiegł z miejsca wypadku. On jedzie na komendę złożyć zeznania. Wspaniale..Czyli zobaczę go jak będzie spał - ekstra!
Na domiar tego wszystkiego mam już dosyć! Ja naprawdę chcę już urodzić! Czuję się fatalnie z tym brzuchem! Jest mi źle i samotnie..dobrze, że choć kot jest obok. Czuję się przefatalnie!!!! I nie wiedzieć czemu czuję się jakaś dorosła..
Pluszka śpi, za oknem pada śnieg. Mi przychodzą do głowy najdziwniejsze myśli, czytam różne fora i oglądam dziwne filmy. Tygrys zadzwonił, że będzie późno bo ma spotkanie senatorem a potem jakąś imprezkę. Nic tylko zaszyć się pod kołdrę i przespać ten dzień. Ewentualnie herbata i Nawałnica Mieczy. Zanim jednak powrócę do moich aktywności to wniknę głębiej w przyspieszacze porodu. Lista jest prosta:
1. Seks - Stosunek działa bowiem na dwa sposoby. Po pierwsze: gdy kobieta przeżywa
orgazm, w jej ciele wydziela się oksytocyna - hormon odpowiedzialny za
wywołanie skurczy. Po drugie: męskie nasienie zawiera prostaglandyny -
hormony, które przyspieszają dojrzewanie szyjki macicy i powodują jej
rozwieranie. Brzmi dobrze..Zwłaszcza, że ostatnio położna zabroniła nam "figlować"
2. Stymulacja piersi/brodawek - czyli pozostajemy w przyjemnym klimacie.Masowanie i uciskanie brodawek przyspiesza produkcję oksytocyny,
czyli hormonu stymulującego skurcze macicy. Sposób ten nie należy
jednak do przyjemnych, ponieważ pod koniec ciąży sutki robią się
nadwrażliwe na dotyk.
3. Spacer - łazikowanie surowo zabronione. Mam leżeć. Bla bla..No więc: Ruch wpływa na ciało nie tylko odprężająco, ale również stymulująco, dlatego warto wybrać się z partnerem na długi spacer. Zanim zaczniecie spacerować upewnij się tylko, czy sprzyja temu pogoda. Pogoda nie sprzyja, ale w piątek kto wie?:)
4. Chodzenie po schodach - Mieszkamy na 7 pietrze - w sobotę się wdreptałam i co? i nic. Do rzeczy: Jednym z najskuteczniejszych sposobów na wywołanie porodu jest wchodzenie po chodach, najlepiej po dwóch naraz.Wchodzenie i schodzenie po schodach wzmaga wywołanie skurczy. Kołysanie
biodrami oraz grawitacja pomagają dziecku w odpowiednim ustawieniu się w
kanale rodnym. Mała jest ustawiona - ale może jeszcze jej trochę pomogę :P
5. Pływanie - kocham to! Teraz ofc mam zakaz basenu, ale gdy zacznę w pt 38 tydzień to nikt mnie nie zatrzyma! Ponoć najlepiej pływać brzuchem do dołu - zatem żabka!
6. Zioła - Napar z liści maliny działa naskurczowo, Wczoraj zaaplikowałam sobie herbatkę malinową na dobranoc. Wiem że żadne zioła nie
działają jednorazowo i aby były skuteczne, należy pić je codziennie. Zatem zaczynam:) Co jeszcze? Przyprawy i zioła, takie jak: imbir, cynamon czy goździk mogą pomóc
wywołać poród. Możesz stosować je jako olejki aromatyczne lub do masażu.
Masując brzuch, dajesz znak swojemu dziecku oraz pomagasz mu wyskoczyć
na zewnątrz. Także gorące kąpiele w liściach cynamonowca, olejku
gożdzikowym lub imbirowym, mogą pomóc wywołać poród.
7. Masaż brzucha - dajesz malcowi sygnał że czas się zbierać. Anno Mario szykuj się!
8. Kąpiel - na przemian zimna i gorąca - pobudza skurcze
9. Olej rycynowy - ta metoda mnie nie przekonuje. Różne rzeczy dziewczyny piszą na forach.Olej rycynowy działa na perystaltykę jelit, a co za tym idzie może
wywołać skurcze. Jednak skurcze przy niedojrzałej i długiej szyjce
macicy nie są w stanie wywołać porodu.
I to tyle o "domowych metodach". O szpitalnych poczytajcie tu. Jak z czegoś skorzystam i zadziała to napiszę. Póki co myślę. U mnie nie ma ryzyka przenoszenia ciąży więc jeszcze się nie śpieszę. Tzn. śpieszę się, ale bez szaleństwa. Tygrys wyznaczył nam termin na piątek..:)
I coś a marzeniach..Tygrys kiedyś obiecał nauczyć się grac dla mnie na gitarze. Może z małą zrobią to razem..marzenia..Ale mówił wczoraj, że może.. :) Powyżej inspirujący filmik.
Tygrys od rana walczy z dziwnymi narzędziami, wiertarki i inne cuda.. Szafeczka na buty Ani stanęła w jej malutkim kąciku, w łazience zawisł wieszaczek do suszenia ubranek. Cieszy mnie to, oby tylko ten bałagan się skończył. Tygrys jest kochany ale gdy pracuje to zawsze zasypuje narzędziami pół domu. Okropnie męczy mnie ten bałagan. Od razu robię się zła i mam ochotę pogryźć. Przyznam że zapas bucików jest całkiem duży - to moja ogromna słabość. Na zdjęciach nie widać wszystkich. Na uczelni nie poszło za dobrze. Napiłam się mocnej kawy w celu pobudzenia po niespanej nocy i na wykładzie mała zaczęła szaleć. Kopała jak wściekła. Brzuch ruszał się i tańczył. Przestraszyła mnie - czułam się fatalnie. W końcu Tygrys mnie zabrał. W domu musiałam stoczyć walkę by było mi wolno polakierować lakierem do drewna ramę lustra do sypialni. eh..jak mnie to wkurza, że niby nic mi nie wolno. Jeszcze jutro i adios leki. Chcę urodzić!
Z plusów - spałam dziś! Tak spałam od 2 do 8. Czuję się jak po 12h snu. A wszystko dzięki Tygrysowi. Nie zamierzałam się nawet kłaść - bo bez sensu - i tak nie czułam potrzeby. Trafiłam jednak na niebywały opór materii. Wyglądał on jak na obrazku obok. Nie cierpię kiedy do czegoś mnie zmusza, ale tym razem nie miałam sił do polemiki. Przygniótł mnie tą swoją łapą i dobranoc. I o dziwo zasnęłam! Nocne regularne pobudki na siku okazały się mniej dokuczliwe i jakoś dobrze mi było. Tygrys pachniał wakacjami w Egipcie. Ostatnio tak mi umila spanie - takie wabiki - dziś te, jutro inne perfumy. Działa :)
Chce mi się wykańczać sypialnie, wzorek na ścianie prawie gotowy, część dla młodej gotowa, ramki z obrazkami..Taka przytulna, sypialniana norka. W skutek bezsenności w domu jest czystko jak chyba nigdy nie było.
Z minusów - nie pojechałam na seminarium odnośnie marketingu na Koźmińskim, organizowane także przez moje SGH :( Smuteczek. Tygrys polemizował, aż się poddałam - za to w weekend zawiezie mnie na uczelnie. Potem muszę szybko urodzić, by zdążyć być na chodzie do kolejnego zjazdu.:) Byłoby idealnie. W sumie dobrze, że dziś nie poszłam, bo miałam taki skurcz rano że myślałam, że zaraz pogryzę kota z bólu. W głowie układam sobie plan porodu, to jak na niego wyruszmy. Chciałabym móc się na to przygotować, ale..aaaaaaaaaaaaa! Tak się boję. Czytanie o nacinaniu krocza i pękaniu nie ułatwia sprawy. Cholera! Jestem przerażona!
Postanowiłam nie oszaleć, uściślając - nie zwariować do końca. W nocy nie mogę spać, więc sprzątam, gotuje i czytam książki. Oczywiście sprzątać i gotować mi nie wolno - ale kurde - kto wytrzyma 24 h w pozycji horyzontalnej? Poza tym czuję się wtedy taka bezwartościowa. A więc..
Postanowiłam, że 20 któregoś chcę wreszcie urodzić moją małą lokatorkę. Zatem 18 odstawiam pigułki i koniec z leżeniem. Nie ma mowy - ani dnia dłużej. Potem zaczynam żyć normalnie, wyjdę z domu. Reszta niech działa jak natura chciała :P No i ofc idę w weekend na studia, a jutro może pojadę na te konferencje:)
Zresztą - i tak się nie do końca słucham, bo nie da się być w domu i nic nie robić. W końcu ktoś musi robić pranie, sprzątać, gotować itd. A dziś to mam povera, domalowałam wzorek na ścianie, teraz szlifuję ramę lustra papierem ściernym. Tygrys mnie zabije :) To idę szukać gąbki do bejcy..
Jest 4 nad ranem, a ja durna siedzę i patrzę na tykający zegarek. Nie mogę spać..Nie ma sensu gotować bo Tygrys ma już spakowany obiad na jutro. To co mam robić? Dzień spędziłam wbrew regułom - czyli pojechałam z Tygrysem do rodziców na chwilę, oraz na zakupy do TESCO. Tak nie ma jak ciężarówka tocząca się po markecie po 20 :) Ale wyszłam z domu! Jupi!!
I co z tego? Nico! Nie chce mi się spać, a treść Gry o tron przyprawiła mnie o straszne myśli..zoombi... Ekstra! Nie mam co sobie wyobrażać zasypiając.
Zajęłabym się przygotowaniem lustra do sypialni, ale jeśli teraz pomaszeruję na klatkę i zacznę ramę szorować papierem ściernym to chyba będzie znaczyło że jestem kompletną wariatką. Poważnie mam ochotę to zrobić. Potem bejca - do rana byłoby gotowe do lakierowania. Jeśli przez kolejne 0,5h nie poczuję się senna to ruszam w moją misję..
Zaczynamy 36 tydzień -> coraz bliżej święta. Moje samopoczucie to temat zakazany. W poniedziałek USG - i kontrola ilości wód, jak będzie za mało to czeka mnie wywoływanie porodu. Szczerze? Bardzo bym tego chciała. Mam już cholernie dość tego okresu przejściowego, tego że boli i trzeba czekać. Od smaku piguł mi niedobrze, a kulkostan wprawia mnie w samoobrzydzenie. Anna Maria sobie kopie i tak trwamy. Wczoraj poznaliśmy położną (poleconą mi przez koleżankę) - i to jest PLUS. Pani Wioleta Gwiazda jest genialna! Nie ma co pitolić o dupie Maryny - tylko konkrety, kobieta z poczuciem humoru, dystansem, skierowana na zadanie, a przy tym kompetentna do bólu. Oboje ją polubiliśmy. Przyplusowała Tygrysowi stwierdzeniem że wcale nie ma dużej głowy, tylko proporcjonalną do reszty. Co nie zmienia faktu, że wg wszystkich USG nasza mała ma dużą głowę w stosunku do reszty ciała. Pani Wioleta jest z mojej strony barykady i w zupełności się ze mną zgadza, że nie chcę Tygrysa na samym porodzie - obiecała osobiście wystawić go za drzwi. Jupi! W trakcie spotkania na oddziale słyszałam krzyko-jęki - pewnie "coś" się wykluwało. Dziwne jest to że nie poczułam przerażenia - raczej pomyślałam - no coż..Trzeba przez to przejść - keep going..
Ciekawe ile jeszcze tego czekania? Torby prawie spakowane. Ostatnio doświadczam dużo wsparcia. Zaczęła Meg porządkując kącik dla młodej, Tygrys dzielnie walczył z praniami i innymi przez weekend. W tym tygodniu Karolina wpadała i ogarnęła chyba wszystko co się dało. Ostatnie prasowania zakończył wczoraj Tygrys. Jesteśmy prawie gotowi. Mazda sprawna, dom prawie też. Kupiliśmy dojarkę laktator Medela oraz do zestawu butelkę Calma. Lista braków powoli się zamyka. Czas mija nie wiem kiedy i jak. Za chwilę to czekanie będzie wspomnieniem.
Chciałabym już ją zobaczyć i przytulić. Długo nie byłam gotowa na malucha - ale chyba nadszedł ten czas że zaczynam za nią tęsknić. Absurdalne! Jest przecież w moim brzuchu..Jest jednak zagadką, a ja bym chciała ją zobaczyć i przytulić:)
Jako istota zadaniowa chciałabym też zrealizować misję - wyklucie. Badania wczoraj przyszły - znaczy wyniki, oczywiście złe. W zasadzie to brakuje skali w stopniowaniu - źle, gorzej, najgorzej - ja już jestem na etapie depresja albo nie wiem co tam. Amen - lepiej nie będzie - zatem byle do mety.
* a na zdjęciu plucha pod zasięgiem dłoni Tygrysa - raczej się nie wyspała:P
Padło na ryjek! Jestem więźniem, uwięzionym ludzikiem bez żadnych praw. Prawo jest jest jedno: mam leżeć! Jutro wyłączają windę w bloku - więc ja z mojego 7 pietra będę smętnie machała do przechodniów. Pytanie czemu? Bo Anna Maria śpieszy się na świat, lub też mój komplet genów nie jest tak doskonały jak myślałam. Szyjka się skraca, ona jest bardzo nisko, łożysko jest starzejące i wód mało. A ja opuchnięta i obolała. Jest super!
Mieliśmy w ten weekend jechać z Tygrysem do Zakopca - od piątku do niedzieli miałam patrzeć na góry, pływać w basenach antałówki i zapomnieć o ciąży. No i co? Gówno! Jestem uwiązana do łóżka, basen zakazany. Jest pięknie. Będę walczyła z czasem by małą potrzymać jak najdłużej w środku - oby dała radę do 38 tygodnia - czyli jeszcze 4. Lekarka dziś dała mi cel - wytrzymać jeszcze 2. Jest aż tak źle??!!
Nic mi już nie wolno - pozostaje wierzyć, że Tygrys użądzi do końca sypialnie i wysprząta dom. 7.03 widzimy się z Gwiazdą, naszą położną. Teraz tylko ciąża, ciąża, ciaża..
To ja poproszę taki tort, w środku czekoladowy z wiśniami. Tak, to by mi wynagrodziło ten uroczy stan w jakim jestem i zrekompensowało doskonały dzień (który jeszcze się nie skończył).
Od wczoraj bardzo boli mnie dół brzucha, ale dziś już przeszedł sam siebie i zaczął ordynarnie napierdalać. Dołączył ból krzyża. W internecie ofc można znaleźć takie porady jak: "Lekarka przestrzega przed lekceważeniem w drugim i trzecim trymestrze
ciąży bólów brzucha związanych z bólem w krzyżach. – To objaw
niebezpieczny, czasem ból krzyża i dołem brzucha może zwiastować
stopniowe odklejanie się łożyska. Nie towarzyszy temu krwawienie, bo
łożysko odkleja się stopniowo i krwawi do macicy. Krwawienie jest więc
niewidoczne na zewnątrz."
Z bólu ledwo szłam, a że musiałam poogarniać pare tematów to wyszłam w miasto. Tygrys zadzwonił do Medi i poprosił by moja dr. się ze mną skontaktowała. W końcu z bólu się popłakałam. Człapiąc jak kaczka po wypadku przemieszczałam się aż poległam w okolicach Bankowego. Moja dr. prowadząca oddzwoniła i kazała mi jechać natychmiast na usg i ktg do szpitala. Tygrys wezwał mi takse - a sam wsiadł w 2 i mieliśmy się spotkać na Karowej. Pan kierowca nie wiedział gdzie jest szpital - gdy szukał w telefonie to wjechał w tyłek Fiatowi Duplo (tak pecha przynoszę nie tylko sobie). Koleś zjechał, zgodził się na gotówkę. Dotarliśmy do szpitala. I co?! I PRL nie minął! Pani w okienku na mnie nakrzyczała - jak śmiem nie nosić przy sobie karty ciąży, proszę siadać i czekać. Tzn. słowo "proszę" nie padło - byłby to nadmiar grzeczności. Kolejno nawrzeszczała na mnie osoba (chyba lekarz) badająca, że skoro mam lekarz prowadzącą w Medicover to do niej powinnam jechać, że co ja tu robię. Oschle kazała się położyć i coś podłączyła na brzuchu - wyszła. Domysliłam się, że to pewnie ktg i starałam się wsłuchać w serce Ani, które słyszałam. To był jedyny miły akcent. Drzwi były otwarte - po korytarzu łazili ludzie - rodzinki itd, a ja sobie leżałam z gołym brzuchem..drobne 0,5h - zmarzłam. Posłuchałam sobie jak 5 babeczek plotkuje i obmawia pacjentów - czyli pracowity dzień mają. Tygrys w między-czasie dojechał, ofc go do mnie nie wpuściły. Potem "uprzejma" Pani, jak mniemam doktor, kazała mi się rozebrać do badania. Nie wytrzymałam i poprosiłam, że może choć drzwi zamkniemy. Usłyszałam, że no tak, że je tutaj już po prostu znieczulica bierze. Badanie, odeszła i otworzyła drzwi zanim zdążyłam się ubrać - miło..Poprosiłam o usg, ale usłyszałam bym sobie do swojej lekarki pojechała. Przepisała mi leki rozkurczowe i dowiedzenia. Miło było!
Pojechałam z Tygrysem do domku, zahaczając o aptekę. Nadal się martwię. W domu mój najukochańszy kot również przygotował mi niespodziankę - nasikał na moją kołdrę! Jest bosko - w lodówce światło, nie mamy samochodu, więc nie ma czy m pojechać po zapasy:/ Pozostało umieranie w kąciku...Niech ta ciąża już się skończy!
All I know
Time is a valuable thing
Watch it fly by as the pendulum swings
Watch it count down to the end of the day
The clock ticks life away
(It’s so unreal) It's so unreal
Didn’t look out below
Watch the time go right out the window
Trying to hold on but didn’t even know
Wasted it all just to
(Watch you go) Watch you go
I kept everything inside and even though I tried it all fell Apart
What it meant to me will eventually be a memory of a time
To mój brzucholek, a w zasadzie nasz brzucholek - a w nim Anna Maria w 33 tygodniu ciąży. Postanowiliśmy mu zrobić kilka pamiątkowych zdjęć. I w klimacie dnia dzisiejszego.
Long nights allow me to feel...
I'm falling...I am falling
The lights go out
Let me feel
I'm falling
I am falling safely to the ground
To była długa noc, nie mogłam spać, czułam się koszmarnie. Położyłam się obok Tygrysa i gdy nabrałam pewności, że zasnął dość głęboko to wstałam. Nie poznaje samej siebie - bo nie zajęłam się czymś bezproduktywnym acz przyjemnym, tylko wzięłam się za gotowanie i sprzątanie. Kuchnia i łazienka lśni, a na Tygrysa czekało śniadanie i spakowany obiad do pracy. Swoją drogą to śpi jak kamyk - nie poczuł ani grillowanej ryby, ani chemii do sprzątania, ani nawet nie usłyszał nic z wielu hałasów jakie "wyemitowałam". Pytanie brzmi czy ja nadal jestem mną? To nie jest dla mnie typowe - od kiedy ja sprzątam i gotuję?! Dziwności w tej ciąży się ze mną dzieją. Nadal czuję się koszmarnie - więc nie jem śniadania bo zapewne bym je zwróciła, boję się nawet napić Inki. Co gorsze wcale nie chce mi się spać, więc może przywdzieję coś bardziej wyjściowego niż bokserki i sweter Tygrysa i powędruję na bazarek. Muszę kupić ziarenka do chleba. O! I znów..jestem dziwna - piekę chleb, dbam o dom. Czy to naprawdę ja? Skąd to wszystko się we mnie bierze?!
Co do akwarium - Tygrys wyperswadował mi, że nawet gdyby byłoby nas stać na uruchomienie morskiego zbiornika (udowodniłam mu, że tak) to i tak w naszym małym domku nie ma już na nie miejsca. W sumie uznaliśmy, że dobrze że nie mamy dużego domu bo wszędzie stałyby akwaria (tzn. stoją, ale mamy mało powierzchni - inaczej tych zbiorników byłoby znacznie więcej). Póki co założymy sobie w kuchni krewetkarium, malutki zbiorniczek na wyspie:) Małe czerwone krewetki i mech jawajski - tego jeszcze nie mamy. A morskie - no tutaj zaczyna się planowanie od ponad 100 l + zbiornik techniczny czyli ze 20 l - nie mamy fizycznie gdzie tego wstawić póki co. Może jak Anna Maria podrośnie to założymy takie w sypialni, a może się przeprowadzimy? Nie chcę wybiegać tak bardzo do przodu. Lepiej cieszyć się tym co mam dziś, a więc poszukiwaniami krewetkarium:)
Walentynkowo dostałam kwiaty, Tygrys zrobił koktajl z malin i schowani pod ciepłym kocykiem oglądaliśmy Dwoje do poprawki. Film wybrałam ja, a potem oczywiście miałam zmienne nastroje - było mi skrajnie smutno. W sumie film jest fajny i fajnie się kończy, jednak we mnie obudziły się leki. Tak, lęki to moja specjalność w ciąży. A co jeśli my tacy się staniemy? A co jak przestaniemy się starać i nie będzie nam się chciało nic z tym zrobić? I tak mogłabym mnożyć pytania. Dziś śpimy przytuleni itd, sama myśl o taki oddaleniu sprawia, że mam ochotę uciekać. Ja chyba mam ogromną potrzebę bliskości i tego by ktoś był obok. Nie takie obok, że wiem że gdzieś jest, tylko takie na wyciągnięcie ręki - bym go fizycznie czuła, mogła się przytulic i oprzeć. Potem gdy "zasypialiśmy" doszłam do wniosku, że przecież teraz jestem szczęśliwa - Tygrys ma autopilota - gdy tylko się odsuwam to swoją niedźwiedzią łapą mnie wyszukuje i przyciąga. Jak odmeldowałam się do robot nocnych to po powrocie zastałam go ofc na mojej połówce - jak sądzę dotarł tam bezwiednie w poszukiwaniu mnie:) W takich chwilach czuje się szczęśliwa i kocham moje życie. Chyba nie ma nic ważniejszego niż miłość. Te chwile gdy się ją czuje to te najlepsze w życiu. Jestem więc szczęśliwa!