Oj nie wystarczy.. Pięść losu właśnie napierdala! Więc
pośladki zwarte i do walki , bo „nikt nie zobaczy nas na tarczy”. Nadeszło to
czego się bałam.. Gdzieś podskórnie od pierwszego dnia wiedziałam, że
nadejdzie. Może tylko dzięki temu mogłam się na to przygotować. W sobotę w nocy
obudziła nas Ania, jak zawsze po 1, ale tym razem to nie był płacz. To był
szczek. Tygrys poszedł 1, nie wiedział o co chodzi, czemu ona się rzuca i nie
chce mleka – odłożył ją do łóżka. Ja pochodzę, patrzę.. Ona się DUSIŁA!!! To było
1 spojrzenie, cała sytuacja nie trwała nawet 30 sekund, a ja już miała
poczucie, że jest za późno! Że minęła cała wieczność! Że teraz już nie zdążę!
Działanie było automatem. Okno, inhalator..T był zamurowany gdy zrozumiał. W
tempie rakiety znalazłam Pulmicort, Berodual i zaczęłam inhalację, dodatkowo
zyrtek. Tygrys dzwonił po pogotowie. Nic już nie mogłam zrobić, tylko ją trzymać
i modlić się by zatrybiło. By skurcz krtani choć trochę odpuścił. Ani wyszły
wszystkie żyłki, na klatce zrobiła się fioletowo-granatowa siateczka, usta
zaczęły jej sinieć, łapała się za gardło. Harczo-krzyczała. Starałam się ja
uspokoić moim głosem, ale sama byłam jak bomba. Krzyczałam, choć pewnie nie
powinnam, błągałam ją by starała się mnie naśladować i pokazywałam jak regulować
oddech. To wszystko było głupie..ale ja nie mogłam już nic więcej..a ona taka
malutka..była przerażona, nie rozumiała czemu się dusi. Kurwa! Myślałam, że
będzie tak jak w standardzie, czyli po 2 roku życia. Wtedy malec więcej kuma, można
powiedzieć by starał się naśladować mamę i opanować choć trochę sytuację. Ale
rok i 3 miesiące to zdecydowanie za mało! Z każdym kolejnym nieudanym jej
oddechem myślałam, że się rozpadnę na milion części..
Leki zadziałały! Zaczęła małymi hałstami znów łykać
powietrze. W tym czasie już Tygrys asekuracyjnie wezwał też karetkę z LUXmedu.
Cholerny NFZ jechał przez sto lat. Dyspozytor podał im zły nr mieszkania. Choć ochroniarz
ich dobrze kierował to i tak najpierw poszli tam. Gdy dotarli do nas (po 20
minutach od wezwania!!!) to Ania już łapała powietrze. Nadal był totalny szum w
płucach (nie pamiętam tej ich profesjonalnej nazwy), ale saturacja wróciła. Na
pytanie czy mogą jej pomóc usłyszałam: „Pani już wszystko zrobiła. Pani ją już
uratowała.”. Troche odpuściło..uratowałam?! Czyli zagrożenie minęło?! Czyli już
się nie udusi mi na rękach?!
Pojechałyśmy z nimi do szpitala. Po drodze lekarz uraczył mnie
historią o chłopcu 2 latnim, którego rodzice nie wiedzieli co robić, nie mieli
leków. Zanim się zorientowali to było późno, późno zadzwonili po pogotowie i
zabrali chłopca na dwór. Ale teraz nie ma nawet zimnego powietrza które by
pomogło w obkurczaniu (już lodówka byłaby lepsza – czemu dyspozytor przez
telefon im tego nie powiedział?!). No i jak pogotowie dojechało to już było za
późno..wciąż myślę o tych rodzicach.. Po co oni mi to opowiedzieli?! Nie jestem
przez to dumna, że ja wiedziałam co robić (wiedziałam, bo te walkę moja mama
toczyła wiele razy o każde z nas, zwłaszcza o moje rodzeństwo)..Boje się, że ja
kiedyś nie podołam. BO jeśli podam inhalacje za późno to może podkręcić skurcze
zamiast pomóc. Oni chyba nie wiedzieli jak cholernie jestem świadoma tego z
czym będę się mierzyć.. Wciąż też myślę o tych rodzicach. Oni nie wiedzieli. Nie
mogli być gotowi..jak teraz mają żyć??!!
Oczywiście nie dałam Ani na obserwacje do szpitala, bo sama
pediatra stwierdziła, że skoro wiem co robić to lepiej będzie jej w domu.
Mamy już z Tygrysem opracowane procedury. Od dziś gdy jest
chora sprawdzamy gdzie jest ostry dyżur. W razie duszności sami ją zawieziemy
na zastrzyk, a inhalować można i w aucie (wtyczka jest), a sterydy na stałe
chłodzą się w lodówce – powstałą specjalna ratunkowa półka. Zatem najbliższe 8
lat, może więcej, będzie poligonem..
W związku z tym mam kose z Bogiem! Koniec! Nie proszę Go
nigdy o nic! Sama zawsze walczę. O 2 rzeczy Go błagałam. O zdrowie dla siostry –
zmarła, a potem w ciąży by Ania była zdrowa. I co?! Taki z Niego wierny przyjaciel!
Proście a dam..Pukajcie a otworzą Wam. Nie jestem żebrakiem, nie zawracam Mu
dupy. Prosiłam tylko 2 razy! Koniec! Niech
na mnie nie liczy skoro ja na Niego liczyć nie mogę! Bóg miłości – ciekawa musi
mieć teorię miłości! Nie ma przyjaźni, w myśl Starego Testamentu – oko za oko,
ząb za ząb. Więcej nie przyjdę, nie przyjaźnimy się bo nie ufam Mu! Trzeciej
szansy nie będzie. Skoro jestem sama na tym poligonie to będę walczyła, ale nie
będę się oszukiwała, że mogę liczyć na Kogoś kto mnie wystawia. Pogadamy po
mojej śmierci. Może wtedy zrozumiem sens i cel. Na ten moment granica została
przekroczona.
*Z innych ciekawych newsów to mam niedoczynność tarczycy
(TSH 4,77), dostałam właśnie dziś tabletki Euthyrox N 50. Zatem może być teraz
lepiej z moją cerą i łatwiej będzie mi zgubić nadprogramowe kilogramy. Tyle..
My nie chodzimy nie pytamy jak żyć
Tu bierna postawa nie wystarczy
Nie bawi nas cały ten teatrzyk
Bo mocno swój los trzymamy w garści
A czasem bije pięć czasem karci
To nigdy nie zobaczysz nas na tarczy
Ojej kochana tak mi przykro czytalam to ze lzami w oczach I tak sie ciesze ze wszystko dobrze sie skonczylo. Tylko od czego ten atak? Ania ma jakies problemy bo skad mialas leki w zasiegu. Sorry za te pytania ale jestem przerazona bo ja bym pewnie nie podolala. Sciskam Was goraco:*
OdpowiedzUsuńTak jak rozmawiałyśmy..Też ściskam i całuje małe stopki Twego uroczego kawalera. Trzymaj go z dala od otwartych okien! :)
Usuń