wtorek, 5 lutego 2013

Czekając na Godota

      Czekanie - to nigdy nie była moja mocna strona. Teraz nie mam wyjścia, tylko muszę zaakceptować, że upływa czas - a ja mogę tylko walczyć ze sobą i wmawiać sobie że jestem cierpliwa. Super metoda na oszukiwanie siebie - przecież to oczywiste, że nie jestem! Mogę sobie poczytać co słychać w moim brzuchu, a więc internet mówi, że:

"Skóra dziecka staje się gładka, różowa i miękka jak... skóra niemowlaka. Buzia nabrała wyrazu, jest coraz okrąglejsza. Także całe ciało staje się nieco pulchne, bo tkanka tłuszczowa, która jeszcze 2-3 tygodnie temu stanowiła zaledwie 4% masy ciała, w tym tygodniu zajmuje już blisko dziesiątą część wagi malca. W chwili porodu tłuszcz będzie stanowił ok. 15 % masy ciała malca. Dziecko mierzy ok. 28 cm i waży ok. 1700 g."

      Procenty i statystyki - ta..Statystycznie rzecz biorąc to powinnam się urodzić długonogą blondynką o szafirowych oczach. Sprawdźmy w lustrze - nie, raczej tak nie jest :P Szkoda że nie ma jakiegoś monitoringu pozwalającego na podglądanie własnego lokatora. Mój teraz śpi - wiem bo mnie nie kopie. A może wcale nie śpi tylko akurat nie chce jej się wiercić, bo doszła do wniosku, że zabawniej jest bawić się pępowiną lub ssać palca?! Jedno o niej wiem, reaguje na głos ojca - nie wiem jeszcze tylko co to oznacza - ale jak go słyszy to się wierci. Co gorsza wierci się w nocy. Tatuś gada przez sen - wydając mi sensowne komendy w stylu - "Schyl głowę bo strzelają! Idź zaraz za mną!" - a mała lokatorka się budzi i wiercąc się w brzuchu budzi mnie. Może wykonuje polecenia Tygrysa? A może cieszy się, że go słyszy? Tak czy inaczej noce są koszmarne, źle mi się oddycha mimo wyziębienia sypialni do 15'C i nawilżacza. Leżenie jest męką. Dziś od rana mam okropne zawroty głowy - czemu? Bo tak. Oł je! Bo gdybym chciała na 5 minut zapomnieć, że jestem w ciąży, to na 100% coś mi o tym przypomni. Od wczoraj moja gracja osiągnęła poziom najwyższy - rozlane wino (ukochanej GJota) na pufe, a następnie wylana herbata na panele, ketchup na kanapie, upuszczony ciśnieniomierz, z 3 siniaki na nogach - a dzień jeszcze trwa.

      Zdecydowanie nienawidzę ciąży, to okropny, męczący i dokuczliwy stan. Nienawidzę tego jak się czuję, nienawidzę tego jak moje ciało się zmienia. Niech to już się skończy! W internecie piszą:

"Masz prawo czuć się coraz gorzej. Macica powiększyła się prawie 500 razy, jej dno znajduje się teraz pod żebrami. Trudno ci się poruszać (uważaj, by nie stracić równowagi!), oddychać i spać. Pocieszający jest fakt, że to już końcówka, a twoje dziecko rozwija się prawidłowo."

      Nie pociesza mnie to jakoś. Wolałabym by już Anka była na świcie z nami. Chciałabym ją poznać. Teraz jest dla mnie zagadką. To bardzo dziwne uczucie - niepokój, lek, ciekawość..Jestem mieszanką skrajnych emocji. Czuję się jak wulkan - niech już wreszcie będzie po wszystkim - inaczej chyba nie wytrzymam i wybuchnę!






      A to taki malutki kotek - ze wspólnego wyjazdu z Tygrysem. Dzidziuś mimo że większy to też jest taki bezradny i najpiękniejszy na świecie. To wiem na 100% - szalenie będę ją kochała. Trudno jest mi kochać brzuch,  jakoś nie do końca pojmuję ten cały cud - że dziecko tam jest. Wiec niech już wyjdzie wreszcie bym mogła je kochać, tulić i dbać. Mam zamiar być dobrą mamą. Pewnie perfekcyjna nie będę, ale chcę by ten szkrab wiedział, że jest kochany i był szczęśliwy. Kto wie - może wszyscy jesteśmy najbardziej szczęśliwi gdy jesteśmy mali?

      Zatem pozostaje czekając z miłością i tęsknotą..The waiting is the hardest part ;/  


1 komentarz:

  1. Ja teraz czuję się najbardziej kochana. Chyba bardziej niż kiedykolwiek. Może to dlatego, że wielu rzeczy z dzieciństwa po prostu nie pamiętam?

    W kwestii reakcji na głos Tatuśka - dla mnie to po prostu rewelacyjne, zdumiewające i przesłodkie :)

    OdpowiedzUsuń